Mistrzostwa Europy: Task 3

Task 3

Tą konkurencję zapamiętam na długo. Było to dla mnie połączenie wszystkich możliwych emocji jakie towarzyszą lataniu zawodniczemu. Ale po kolei…

Od początku na starcie bardzo mocno wiało, porywy dochodziły do 13 m/s i przyczyn regulaminowych organizacja musiała czekać aż wiatr osłabnie do średniej wartości poniżej 7 m/s.

Czekaliśmy długo, ale opłaciło się, Ustalono trasę – zygzag w okolicy oraz lot z prostej do lądowiska w Hiszpanii. Wiatr rzeczywiście trochę osłabł, ale i tak momentami wiało całkiem mocno,  zaczął się festiwal startów. Jak widać poniżej, momentami wyrywało z butów! (na zdjęciu Paweł Faron, którego wyrwało z miejsca na początku startowiska)

Cylinder startowy był tak usytuwany, że wyścig rozpoczynał się właściwie tuż po oderwaniu się od ziemi. 

Aby móc liczyć na dobry wynik, od razu po starcie trzeba było przemieścić się dobre kilka kilometrów na południowy wschód i tam oczekiwać na rozpoczęcie wyścigu, walcząc jednocześnie o wysokość.

Wyszło mi to całkiem dobrze i na trasę ruszyłem w idealnym momencie. Szał zaczął się po zrobieniu pierwszego punktu. Na powrocie z niego dokręciłem super mocną szpilę – wyskoczyłem najwyżej ze wszystkich i wykorzystując rozlegle noszenie pognałem za pierwszymi zawodnikami.

Dogoniłem ich będąc wtedy ponad 50 metrów wyżej. I utrzymywałem ten stan przez połowę trasy cisnąć frontem grupy.

Piękne uczucie, mocne tempo i tylko od czasu do czasu podkręcanie w silnych przyjemnych noszeniach. Nic nie zapowiadało wielkiej zmiany, więc po zaliczeniu trzeciego cylindra pognaliśmy na północ w kierunku Hiszpanii.

Peleton rozdzielił się i część pilotów poleciała wschodnią stroną. Druga grupa, w tym ja, Vlajko (Vladimir Bacanin) oraz broniący pierwszej pozycji Felix Rodriguez – lecieliśmy zachodnią stroną po której pojawiały się małe cumulusowe kłaczki.

Początkowo wydawało się, że mamy przewagę, niestety okazało się, że kłaki nie działały, a piloci po naszej prawej mieli zdecydowanie lepszą scieżkę.

No ale to nic, przed sobą mieliśmy sympatyczne górki i wydawało się, że bez problemu odrobimy wysokość… 

A tu NIESPODZIANKA! Po przeleceniu nad niewysoką granią rozpoczęła się prawdziwa batalia o wysokość. Nagle pojawił się całkiem silny północno-zachodni wiatr, spychający nas na grań zamykającą dolinę od wschodu. 
Turbulentne i niezbyt mocne noszenia nie dawały nadziei na szybki powrót do gry. 

W niej pozostali Ci, którzy chwilę zaczekali i dokręcili wcześniej w dogodnym miejscu. Z naszej grupy tylko lecący wcześniej wschodnią stroną podołali zadaniu. Ja niestety pozostałem nisko i w ślimaczym tempie urabiałem kolejne kilometry. Niestety, dzień kończył się, termika słabła, a bryza z północnego kierunku zatrzymała mnie i wielu innych ok. 13 kilometrów od mety. 

 

Duża strata, ale przed nami jeszcze wiele konkurencji. Podbudowany pierwszym dniem i początkiem tego wyścigu, walczę dalej!

Pięknie polecieli Spike i Jacek, którzy tego dnia awansowali do pierwszej dziesiątki mistrzostw! Ja zaliczam chwilowy spadek!

Po kolejnej konkurencji, z uwagi na współczynnik FTV 25%, tabelka trochę się przetasuje. Jedna, najgorsza konkurencja każdego zawodnika przestanie mieć znaczenie, a to zawsze wprowadza duże zmiany  (w chwili pisania tego posta, jesteśmy już po czwartej konkurencji).

Wyniki konkurencji

Wyniki po 3 taskach